piątek, 17 lutego 2012

Prolog.

  Siedziała na kanapie tępo wpatrując się w ludzki którzy ją otaczali. Z jednej strony była fryzjerka i makijażystka z drugiej zaś jej przyjaciółka Kate i brat Matt. Wszyscy byli podekscytowani. A ona? Ona raczej nie wiedziała czy ma się cieszyć czy płakać? Miała wyjść za niego, za chłopaka którego nigdy nie kochała - nawet nie darzyła go sympatią. Był dla niej nikim a teraz miał zostać jej mężem[...]
  Wstała z kanapy na której siedziała i powoli podeszła do drzwi. Otworzyła je z lekkim hukiem i przekroczyła próg stąpając powoli po schodach. Gdy stała już na dole w salonie jej oczom ukazał się on - Justin. Chłopak którego darzyła ogromnym zaufaniem. Był jej najlepszym przyjacielem a może i kimś więcej? Na jej twarz od razu wkroczył ogromny uśmiech. Podeszła do niego pewnym krokiem i przytuliła z całej siły. Wiedziała że ma idealnie wyprasowaną suknię, jej makijaż jest idealny a włosy nie powinny być dotykane ale miała to gdzieś. Z jej oczu polało się kilka łez i cicho zaszlochała. On słyszał to, słyszał to doskonale lecz nie odezwał się aby ją pocieszyć. Czuł się fatalnie, dziewczyna była dla niego kimś tak ważnym i miał jej powiedzieć że ma się nie martwić bo Erik to wspaniały kandydat na męża?! Nie potrafił wypowiedzieć nawet głupiego : " życzę wam szczęścia " a co dopiero czegoś takiego[...]
  Odsunął powoli do siebie brunetkę i chwycił jej dłoń wycierając mokre policzki. Uśmiechnął się do niej i obydwoje ruszyli. Wyszli z domu Destiny i wsiedli do jego limuzyny. Ruszyli w stronę kościoła gdzie miałą odbyć się cała ceremonia. Dziewczyna całą drogę nie odezwała się nawet słowem, denerwowała się i chciała umrzeć. Szczerze mówić wolała zginąć niż poślubić jego - Eryka. Był dla niej obcym człowiekiem, widywali się przeważnie wieczorami i mało rozmawiali. Ale oczywiście ojciec Destiny był mądrzejszy i kazał jej wyjść za mąż ponieważ uważał że Erik to wspaniały chłopak i doskonale się z nim gada. Co do Justina? Szkoda mówić ojciec brunetki nigdy za nim nie przepadał. Uważał że to zwykła gwiazdka bez rozumu i leci tylko na jego córkę z powodu figury. Ale przecież tak nigdy nie było! Justin nigdy nie patrzył na dziewczynę od góry do dołu! Zawsze patrzył jej w oczy, zawsze! Była dla niego tak cholernie ważna, kochał ją jak przyjaciółkę, siostrę - odkąd tylko pamięta. Ale teraz kiedy siedzą na jednym siedzeniu w jego prywatnej limuzynie zrozumiał że ona jest dla niego kimś więcej niż przyjaciółką. Kocha ją jak dziewczynę, jest miłością jego życia. Tak, tak to prawda! Dopiero teraz to do niego dotarło. Przecież przez te wszystkie lata odkąd się poznali nie miał żadnej dziewczyny, był zajęty dokuczaniem Destiny na każdym kroku. Taka walka toczyła się między nimi długi czas aż do pewnego dnia. Spotkali się na ulicy - na początku krzyczeli na siebie ale na koniec nawet nie wiedząc czemu chłopak przytulił brunetkę. Od tamtego czasu stali się najlepszymi przyjaciółmi, a teraz? Teraz ona ma wyjść za chłopaka którego on nienawidzi z całego serca, to takie okrutne[...]
  Dojechali do kościoła. Justin chwycił dłoń brunetki jeszcze mocniej i pomógł jej wysiąść z samochodu. Wszyscy ruszyli już do środa aby zająć sobie dobre miejsce a on i ona stali przed budynkiem. To on miał ją doprowadzić do ołtarza do Erika. Już mieli wchodzić kiedy brunet zatrzymał ją chwytając jej ramię. 
- Destiny muszę ci coś powiedzieć. - rzekła patrząc na twarz brunetki. 
- No to mów. - ponagliła go bo nie dość że się stresowała to on jeszcze chcę jej coś powiedzieć, być może bardzo ważnego. 
- Destiny ja cię kocham. - powiedział.
- Wiem Justin, wiem że mnie kochasz też cię kocham. Przecież jesteśmy przyjaciółmi.. - nie dał jej skończyć.
- Nie o to mi chodzi. - przerwał jej. - Kocham cię jak dziewczynę. Jesteś miłością mojego życia. - powiedział i chwycił jej dłoń ciągnąc za sobą w stronę ołtarza przy którym był już Erik. Przekazał jej dłoń swojemu wrogowi i opuścił kościół, nie miał ochoty oglądać tej całej ceremonii, nie miał ochoty patrzeć na to jak jego ukochana wychodzi za kogoś takiego. Odszedł[...]
  Po informacji jaką otrzymała od Justina była w totalnym szoku. Wszystko co do tej pory mówił ksiądz dla niej nie było istotne. Stali bokiem do ławek więc ukradkiem przejrzała cały kościół. Nie było go, nie było go nigdzie - odszedł. Nadeszła jej kolej.
- Proszę powtarzaj za mną. - rzekł ksiądz patrząc na brunetkę. - Ja Destiny Frank biorę sobie Ekira Miro za męża i ślubuję mu miłość i uczciwość małżeńską oraz że go nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż panie boże wszechmogący w trójcy jedyny amen. - zakończył ksiądz a dziewczyna spojrzała najpierw na swoją matkę potem na brata aż przeniosła wzrok na Erika.
- Nie mogę. - wyszeptała cicho. 
- Co? - zapytał Erik bo nie dosłyszał.
- Nie mogę tego powiedzieć bo cię nie kocham. Kocham kogoś innego ale uświadomiła to sobie dopiero niedawno. Wybaczcie mi. - rzekła i wybiegła z kościoła. Stanęła na progu i rozejrzała się. Dostrzegła go. Siedział na ławce ze spuszczoną głowa i kopał pojedyncze kamyki. Podbiegła do niego.
- Justin. - zaczęła.
- Co ty tu robisz? - zapytał wyrywając się z transu i podnosząc głowę do góry. 
- Nie mogłam za niego wyjść. Kocham kogoś innego. - wytłumaczyła mu.
- Co? - zapytała zdziwiony patrząc w jej zielone tęczówki.
- Kocham kogoś innego. - rzekła. - Kocham ciebie. - dodała a gdy on wstał rzuciła mu się na szyję i połączyła ich usta w pocałunku[...]


~*~

No i napisałam prolog. Mam nadzieję że wam się podoba. 
Liczę na jakieś komentarze. 
~Psychoanalityczka.


Bohaterowie.

 
Destiny Frank - 25 lat ( w prologu ) 17 lat ( reszta rozdziałów )

Justin Bieber - 26 lat ( w prologu ) 18 lat ( reszta rozdziałów )

Matt Frank - 27 lat ( w prologu ) 19 ( reszta rozdziałów )